Komentarze: 0
Sobota (6.07)
Gorąca jak nie wiem co,a oni nas na spaceru ciągną już od samego rana :((
W rezultacie przeszliśmy z 23 km w żarze :(( Wszyscy wykonczeni i bardzo źli na opiekunów doszli na miejsce,gdzie tylko posiedzieliśmy sobie pod jakimś drzewem ( gdzie bylo pelno robactwa) i trza bylo się wracać !!!!!
Wieczór:ostatna dyskoteka we FLAMINGO :((
Już po paru minutach tanców,podeszedl do nas węgier i zaprosil do stolika gdzie byli jeszcze 2 koledzy....Fajnie się z nimi gadalo (ale tylko fajnie)....Przez caly czas później nie odchodzili od nas...jeden nawet weszedl do damskiej toalety za nami:) Zaczeliśmy ich unikać :)
W tym celu tańczylismy z rodakami (których poznaliśmy przed budynkiem dyskoteki).Jeden z nich okazal się kuzynem mojego "przyszlego" szwagra...On z kolegami chciali nawet postraszyć węgrów ale nawet nie trzeba bylo bo sami się zmyli kiedy zobaczyli,że idziemy na cole z tamtymi....
Widzialam także Adama ( z którym na pierwszej dyskotece gadalam) chyba mnie poznal ale nie jestem pewna ale sądząc po tym,że się uśmiechal to chyba musial poznać...